wtorek, 29 stycznia 2008

Czas szturcha nas

Trudno o banalniejszą refleksję niż zdumienie nad szybkością upływu czasu. Jak ten czas szybko goni! – mówimy sobie i innym. Wzbudzają w nas tę refleksję szturchnięcia czasu, malutkie codzienne uświadomienia, że oto jest znów sobota, a przecież poprzednia była dopiero co! Niedawno Zakopane walczyło z Turynem o organizację zimowych igrzysk olimpijskich (ileż przy tym było dyskusji i kontrowersji!), a już mijają dwa lata po igrzyskach w Turynie. „Słuchaj, czy to trzy lata, jak zmarł wujek Władek? Pięć!? No tak, prawda, pięć lat. A poszedł szósty...”
Szturchnięcia czasu zostawiają u nas dyskretne ślady: znamiona na dłoniach, kurze łapki, pierwszy, drugi, setny siwy włos, strzyknięcia tu i tam. Sprawiają, że coraz częściej prosimy o wyraźniejsze powtórzenie ostatniego zdania. Potrzebujemy, by zaczekano na nas, bo poruszamy się wolniej niż kiedyś. Narzekamy na dzisiejszą młodzież. Oczekiwanie, by zima upłynęła jak najszybciej jest zarazem ponaglaniem do pośpiechu kresu życia.
Na przełomie roku pomyślałem, że założę bloga. Pomysł odwlekł się o kilka dni i nagle widzę, że zaczyna się luty. Kiedy minął ten czas? Szturchnęło mnie lekko. Słońce zaszło wczoraj później – to barani skok długości dnia. Wtedy pomyślałem o początku sierpnia, gdy nagle zmierzch przychodzi wcześniej, choć tak niedawno była noc świętojańska.
Nie chciałbym jednak tym pierwszym wpisem wskoczyć od razu w dołujące nastroje! Czas płynie i będzie płynął. Starajmy się przytrzymywać go trochę i smakować po kilka chwil – albo i więcej. W Sylwestra o północy niebo pod moim blokiem ożywiło się i pojaśniało. BUM – powiedział fajerwerk odpalony pod blokiem. BUM – zawtórował mu drugi tuż obok. Patrzcie, a ja robię ZIUUU! – zawołał do nich trzeci. „A tam w dole same kapiszony pykają”, roześmiały się wszystkie trzy fajerwerki i znikły dyskretnie, bo z dołu nadlatywały już następne.

Szczęśliwego nowego roku!!!